Na tej wystawie brakuje jednego zdjęcia: na drodze stoi SHL-ka, mama siedzi na rowie mocno wkurzona a tata w tym czasie fotografuje wiatrak. Zresztą – nie jeden raz siedzieliśmy w samochodzie i czekaliśmy na tatę, który akurat zauważył wiatrak i MUSIAŁ go sfotografować – mówił Maciej Fórmanek na otwarciu wystawy ojca, Ryszarda, zatytułowanej „Wiatr na śmigach gra. Fotografie Ryszarda Fórmanka”.
Tytuł wystawy może nieco w błąd wprowadzać, ze świecą bowiem szukać śmig, na których „wiatr gra”. Chyba, że w skansenie, jak przy Muzeum Okręgowym w Koninie (Gosławice), gdzie stoją dwa koźlaki. Choć i tu śmigi już się nie kręcą. Te uwiecznione na Fórmankowych fotografiach też już się nie kręciły. Ryszard, który wręcz kompulsywnie je fotografował, utrwalił na kliszy w zasadzie kształty, które mogą patrzącemu dać wyobrażenie o ich niezwykłości, monumentalności i przede wszystkim przemijaniu – jak to określiła Elżbieta Sztamblewska, kuratorka wystawy. Ryszard Fórmanek w swojej karierze fotografa niezwykłą sympatią i sentymentem darzył te monumentalne budowle. Dzięki jego fotografiom możemy, choć na chwilę, poczuć klimat młynów wiatracznych, które niegdyś były nieodłącznym elementem wiejskiego krajobrazu.
Pierwsze fotografie wiatraków Ryszarda Fórmanka pochodzą z około 1965 roku – wspominał Maciej Fórmanek. To wiatraki z okolic Śmigla, nazywanego miastem wiatraków (stało ich tam „kiedyś” prawie 100). Skąd pochodzą wiatraki zaprezentowane na wystawie, trudno określić. Sądzić można, że przede wszystkim z naszego regionu, bo tu Fórmanek spędził całe dorosłe zawodowe życie fotografa. Jego zdjęcia to nie tylko obrazy niszczejących, rozpadających się drewnianych budowli, to też dokumentacja ich niezwykłości. Ryszard Sławiński, były redaktor naczelny „Przeglądu Konińskiego”: Ryszarda z jednej strony fascynowała dokumentalistyka, przejawiająca się między innymi szczególną dbałością o szczegóły. Skrzywiony gwóźdź, złamana śmiga, wysmagane wiatrem, deszczem i słońcem drewno, wyłamane zęby koła napędowego, wypracowane młyńskie kamienie… Ale z drugie strony – jeśli są śmigi, choćby nieruchome, to muszą być chmury sugerujące wiatr. I jak na bardzo wielu jego zdjęciach obecne jest zderzenie tego, co odchodzi, znika, z tym, co wkracza; stąd obok rozpadającego się wiatraka pojawia się stalowy słup wysokiego napięcia.
My, współpracujący z Fórmankiem w redakcji „PK”, mówiliśmy, że Ryszard ma obsesję na punkcie wiatraków. Tymczasem Tony Cragg, współczesny światowej sławy rzeźbiarz, Brytyjczyk (a od berexitu obywatel Niemiec) wręcz twierdzi, że artysta powinien mieć swego rodzaju obsesje. Dzięki Fórmankowej swego rodzaju obsesji możemy dzisiaj przypomnieć sobie to, co straciliśmy z naszego krajobrazu i dorobku materialnego i kulturowego. To piękne, że konińskie Muzeum Okręgowe zadbało i w swoim skansenie etnograficznym ma dwa uratowane wiatraki. Czy wiatr na nich gra? Gra, choć śmigi się już nie kręcą… Za to w ich wnętrzu i wokół nich zorganizowało wystawę fotografii wiatraków Ryszarda Fórmanka (wernisaż odbył się 25 czerwca 2022 r.). Dzięki temu jego zdjęcia zyskują na mocy, dzięki temu lepiej widać przemijanie. Te zdjęcia, akurat w tym anturażu, świetnie współbrzmią ze słowami Tomasza Tomaszewskiego, polskiego fotografa i twórcy fotografii prasowych, współpracownika „National Geographic”: Przychodzę i mówię, jak jest…
Tę wystawę warto obejrzeć z jeszcze jednego względu. Wiatrak to nie tylko monumentalna budowla, to potężny znak kulturowy. Piotr Oczko w „Pocztówce z Mokum. 21 opowieści o Holandii” zauważył: Jego skrzydła składają się przecież w krzyż z Golgoty. Co więcej, Boże słowa są ziarnem, z ziaren powstaje w wiatraku mąka, a z mąki białe hostie – budowla symbolizuje więc ofiarę i odkupienie. Religijny wymiar ma niewątpliwie młyn z obrazu Pietera Breuegla starszego „Droga Krzyżowa” (który „ożył” w głośnym filmie Lecha Majewskiego [„Młyn i krzyż”]. To wcale nie koniec skojarzeń. Wiatrak może się także odnosić do seksualności i płodności (…) Czasami oznacza rozkład i śmierć, innym razem zaś życie i powracającą młodość (…) Wiatrak kojarzyć się może również z groźnym olbrzymem (vide Cervantes), a nawet z samym szatanem, który wznosi ramiona w geście buntu. Wietrzny młyn ma status nieomal metafizyczny, łączy ziemię z zaświaty, dlatego interpretowany jest [w Holandii] jako znak boskiego ładu, przymierza pomiędzy Stwórcą i człowiekiem. Ale jest również symbolem świeckiego porządku świata, sprawnie działającego państwa, dobrobytu, wreszcie potęgi ludzkiego rozumu, który zaprzęga do pracy żywioły.
W Polsce wiatraki też miały pół ludzki status. Jerzy Święch w „Tajemniczym świecie wiatraków” pisze, że gdy paliły się albo powalały je wichury, mówiono, że umarły, zginęły lub odeszły. Miejsca, gdzie kiedyś stały, traktowano z szacunkiem należnym grobom. Młynarze rozmawiali z nimi, traktowali budowle niczym członków rodziny, a gdy umierali, kondukt pogrzebowy zatrzymywał się przed wiatrakiem, by i ten mógł pożegnać się ze swoim opiekunem.
Z dzieciństwa pamiętam (wychowywałem się w Kłodawie), że wiatrak był stworem magicznym. Skrzydła wiatraka same się poruszały wtedy, gdy młynarz chciał, ba – cały wiatrak się obracał. Ważne – nie wolno było do niego podchodzić, bo nie wiadomo, kiedy ożyje. Pewnego razu śmigi stanęły, przestały się kręcić, choć młynarz nadal mełł w nim mąkę (nieco czasu upłynęło zanim odkryliśmy, że mechanizm napędza silnik elektryczny). Wkrótce i sam wiatrak zniknął.
***
„Wiatr na śmigach gra” to druga wystawa prac Ryszarda Fórmanka zorganizowana w krótkim odstępie czasu przez konińskie Muzeum Okręgowe. Poprzednia, z września 2022 roku, była zatytułowana „Fórmanek. Miasto i wieś w fotografiach Ryszarda Fórmanka”. W czasie wernisażu 25 czerwca br. organizatorzy przypomnieli, że w archiwum Ryszarda jest około 160 tysięcy zdjęć. Część tego zbioru uporządkować zdążył autor (Ryszard Fórmanek zmarł w styczniu 2022 r.), nad pozostałą pracuje Maciej, syn, z grupką przyjaciół, wspierany przez Muzeum Okręgowe. Ciekawe, jaka kolejna wystawa wykręci się z tego Fórmankowego nieprzebranego jeszcze bogactwa.
Andrzej Dusza
Zdjęcia – Mirosław Jurgielewicz