„W ciszy eremu” – od ciekawości do zachwytu

Franciszek Kupczyk sugeruje, że najpierw była ciekawość. Jej efektem okazał się album „Ora et Labora”, epicka i wzruszająca opowieść o życiu mnichów kamedulskich w Bieniszewie, który ukazał się w 2003 roku i zyskał popularność w świecie fotografii oraz uznanie krytyków. Po dwudziestu latach Franciszek Kupczyk zaprezentował nam kolejne dzieło: „W ciszy eremu”. Ten album jest fotograficznym zapisem, jak przekonywał w czasie spotkania z czytelnikami, jego „niekłamanego podziwu i zachwytu” nad pustelniczym życiem kamedułów.

Spotkanie z czytelnikami, w czasie którego Franciszek Kupczyk, koniński fotograf, zaprezentował „W ciszy eremu”, odbyło się 1 grudnia 2023 r. w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Koninie. Franciszek mówił: – Nie każdemu śmiertelnikowi jest dane wejść w klasztorne mury i przypatrywać się mnichom w ich codziennym życiu. Sytuacja ta wymagała ode mnie mentalnego przygotowania, pokory i empatii. Ważne było też przygotowanie merytoryczne na temat reguły zakonnej (…) Najważniejsze było połączenie własnej sprawności warsztatowej oraz duchowości, takiego metafizycznego klimatu tego miejsca (…) W czasie tworzenia „Ora et Labora” byłem raczej wycofanym obserwatorem. Tym razem zastanawiałem się, jak daleko mogę dojść z aparatem nie zakłócając eremickiego życia, zwłaszcza w momentach modlitwy, czy kontemplacji.

Tę Frankową umiejętność „nie zakłócania swoją obecnością stanu spokoju zastanego miejsca i przebywających w nim osób” mocno podkreślił Zbigniew Tomaszczuk w tekście towarzyszącym albumowi. Zauważył przy tym, że „zdjęcia Franciszka Kupczyka nie miałyby szans zaistnienia, gdyby nie przekonanie członków zakonu Kamedułów o wręcz misyjnej wartości fotograficznego zapisy sfery sacrum”.

By móc robić zdjęcia, Franciszek przez półtora miesiąc mieszkał w klasztornej kamedulskiej celi: – Pierwsze, co mnie uderzyło, to nieustająca, tajemnicza cisza, do której na początku trudno było mi się przyzwyczaić. Mimo to czułem harmonię i pokój. Ten czas równowagi przerywał od czasu do czasu dzwon, który dla eremitów jest wyznacznikiem reguły zakonnej, porządkuje życie w pustelni, gdzie brak radia, telewizji, czy innych nośników, ale – jak zauważyłem – jest elektryczność, centralne ogrzewanie i dobrze urządzona nowoczesna kuchnia. Chodziłem, słuchałem, przyglądałem się. Dopiero po tygodniu któryś z braci przyszedł do mojej celi i powiedział: może byśmy zrobili zdjęcia, takie fajne światło jest.

O tym świetle Zbigniew Tomaszczuk napisał: „Co ważne w twórczości autora światło pełni nie tylko rolę eksponometryczną, lecz stanowi wręcz jego manifestację. Jest istotą estetycznego potencjału zdjęć, wywołując wrażenie wręcz transcendentalnej luminacji. Skupienie na czystości kadru i wyrafinowana gra z selektywną głębią ostrości pozwalają dostrzec drobne gesty o wręcz symbolicznym znaczeniu”. Ponadto „Z fotografii emanuje szczerość i prostota, co w dobie powszechnej manipulacji obrazami będącej cechą wielu współczesnych wizualnych mediów jest czymś niezwykle ważnym.”

Album „W ciszy eremu” jest zbiorem fotografii „w których starałem się pokazać świat kamedułów bez kombinowania, bez zafałszowań. Kiedy czułem, że nie powinienem nacisnąć migawki – nie naciskałem. Patrzyłem na kontemplujących mnichów z niekłamanym podziwem i zachwytem i sam siebie pytałem: a gdzie ty jesteś? kim jesteś? dokąd zmierzasz?”. Ale na zdjęciach Franciszka jest też jest „świat realny”, w którym trzeba narąbać drewna, uruchomić centralne ogrzewanie, uszyć, wyprać i wyprasować habit, ugotować jedzenie itd. itd. Suma jest kwintesencją życia zakonnika – kameduły, realizowaną przy przestrzeganiu reguł milczenia, samotności i życia wspólnego. Przy czym milczenie to wsłuchiwanie się w głos Boga. Samotność – nie jest samotnością, jest wielkim skupieniem, świadomym wyborem wolności. Nie można być samotnym we wspólnocie duchowej. By te reguły były bardziej zrozumiałe dla oglądającego i czytającego „W cieniu eremu”, Franciszek swoje fotografie opatrzył cytatami z psalmów. Aż po zdanie zapisane na krypcie bieniszewskiego eremu: „Ciasną drogą do szerokości nieba”…

Album „W ciszy eremu” jest unikatowym zbiorem fotografii nie tylko dlatego, że pokazują tajemnicze życie bieniszewskich kamedułów. Także dlatego, że Franciszkowi Kupczykowi udało się przyłapać ten świat i ułożyć go w coś, co Bresson nazywał „decydującym momentem”. To prowadzi do myśli, wcale nie odkrywczej, ale wartej przytoczenia, że jest zasadnicza różnica między widzeniem a patrzeniem. Widzi tylko ten, który potrafi dostrzec piękno, i od tego się wszystko zaczyna. Franciszek należy do tego niewielkiego grona, którzy widzą. I jeszcze jedno, ale jakże ważne – trafił na ludzi, wielu anonimowych, dzięki których wsparciu finansowemu album można było wydrukować w formie oddającej atmosferę wyjątkowej świątyni, eremów oraz gospodarstwa zakonników.

I już tylko przypomnieniem dodajmy, że klasztor oo. kamedułów od 360 lat stoi w Puszczy Bieniszewskiej, na południe od Kazimierza Biskupiego i na północ od Konina. W jej środku, na szczycie góry zwanej Kadzidłowską, w 1663 roku rozpoczęto budowanie klasztoru eremickiego. Fundatorem był Wojciech Kadzidłowski, kasztelan inowrocławski i starosta radziejowski, dziedzic Kazimierza Biskupiego i dóbr Gosławice. Usytuowanie eremu nie było przypadkowe – w Kazimierzu Biskupim kult Pięciu Braci Męczenników rozpowszechnił się na przełomie XIII i XIV stulecia, a szczególnie pielęgnowany był w drugiej połowie XV wieku przez bernardynów, którzy byli kustoszami kazimierskiego sanktuarium pierwszych polskich świętych. Kameduli erem objęli jako kontynuatorzy duchowej surowej reguły św. Romualda, z której wywodziło się Pięciu Braci.

Wydawcą album Franciszka Kupczyka „W ciszy eremu” jest Kongregacja Eremitów Góry Koronnej Erem Pięciu Braci Męczenników w Bieniszewie. Wydanie ukazuje się w 1020 rocznicę śmierci Pięciu Braci Męczenników oraz 360-lecie pobytu oo. kamedułów w Bieniszewie. Na razie można album kupić w kiosku kamedułów w Bieniszewie (+48 63 241 15 00) i w pracowni, studio fotograficznym, autora w Koninie, ul. Powstańców Styczniowych 2. Miejmy nadzieję, że wkrótce trafi do księgarń.

Andrzej Dusza

Zdjęcia: Marcin Oliński

« z 2 »