Podróż w czasie

Fotografie Zygmunta Grudzińskiego, lekarza radiologa działającego na przełomie wieków XIX i XX, są zapisem rzeczywistości i artystycznej kreacji. Był pionierem tak w dziedzinie radiologii, jak i fotografii. Dzisiejsza wystawa jego prac jest hołdem dla talentu i dowodem, jak fotografia może nas przenieść w inne czasy – mówiła Danuta Pydyńska otwierając 27 lutego 2025 r. wystawę dzieł Zygmunta Grudzińskiego w spichlerzu Muzeum Okręgowego w Koninie (Gosławice).

Prace Zygmunta Grudzińskiego powstały mniej więcej wiek temu. Kiedy zainteresował się fotografią dokładnie nie wiadomo. Wiadomo, że z końcem XIX wieku fotografią zainteresowali się artyści, którzy pojawiające się nowe narzędzia zaczęli przekształcać i stosować do własnych celów. Dzięki temu, jak napisał Robert de la Sizeranne w przedmowie do „Estetyki fotografii”, „narzędzie stało się gotowem do przyjęcia duszy”. Fotografia wyszła ze studia, przestała być traktowana jako rzemiosło i zaczęła aspirować do miana jednej ze sztuk pięknych.

– Owszem, wyszedł Zygmunt Grudziński ze studia – mówił dalej Andre, prezes Klubu Fotograficznego FAKT im. prof. Tadeusza Cypriana w Kole i kurator wystawy – choć nie można zaprzeczyć, że wiele z jego prac było inscenizowanych, w szczególności studia portretowe, gdzie osoby portretowane prezentują swoje ubiory, fryzury, gesty. To studia portretowe wykonane w naturalnym anturażu. Mamy więc swoisty dokument ówczesnej epoki pokazany na przykładzie rodów Grudzińskich i Wilandów. Artystyczne dokonania autora wystawy związane są w dużej mierze z okresem tak zwanego piktorializmu, wówczas dominującego. W tym nurcie powstały wiejskie scenki rodzajowe, ale też, co jest niewątpliwą ciekawostką, zdjęcie grających w golfa, przypuszczam, że unikatowe w tym czasie. Nie wiadomo czy Grudziński stosował techniki szlachetne, takie jak guma czy przetłok, jak to czynili bardzo znani w tym czasie fotografowie piktorialiści: Jan Bułhak, Tadeusz Cyprian i Tadeusz Iwański. Z pewnością posługiwał się techniką tonowania zdjęć, co w fotografii bromowo-srebrnej podkreślało efekt artystyczny. Mamy tego przykłady na naszej wystawie.

Wystawa fotografii Zygmunta Grudzińskiego ma kilka odsłon. Z jednej strony pokazuje jego dokonania na polu fotografii artystycznej, ale nie ma tu ani jednej z jego oryginalnych prac. I tu pojawia się druga odsłona: w 2021 roku Towarzystwo Samorządowe w Koninie opublikowało 9. tom „Biografii niezwykłych” a w nim teksty poświęcone dwóm postaciom: Zygmuntowi Grudzińskiemu i Bronisławowi Wilandowi. Pierwszy kupił z rodzicami i rodzeństwem pałac w Krzykosach odległych o około 5-6 kilometrów od Kłodawy, rodzina drugiego mieszkała i gospodarowała w Lubońku, położonym 6 km na północ od Krzykos.

– W najśmielszych oczekiwaniach nie przypuszczałem, że Kłodawa i okolice jest tak bogata w wybitne osoby, ciekawe zdarzenia – mówił Ireneusz Niewiarowski, obecny na wernisażu prezes Towarzystwa Samorządowego (prywatnie mieszkający tuż za granicą Kłodawy). – Te odkrycia i docieranie do kolejnych dokumentów i postaci spowodowały, że nawiązaliśmy bliski kontakt z profesorem Piotrem Wilandem, kierującym Oddziałem Reumatologii i Chorób Wewnętrznych Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. Okazało się, że jest on dysponentem bogatych albumów ze zdjęciami Zygmunta Grudzińskiego; Grudzińscy i Wilandowie przez kolejne koligacje byli blisko spokrewnieni. Te zdjęcia nie nadawały się do zaprezentowania na wystawie, ale za ich opracowanie wziął się Robert Andre.

– Rzeczywiście były zbyt małe do wystawowej prezentacji – mówił Andre – a inne, które też zamierzaliśmy pokazać, ograniczały się do skanów z „Fotografa Warszawskiego”, „Fotografa Polskiego” i „Miesięcznika Fotograficznego”, na łamach których zdjęcia Grudzińskiego były prezentowane. Koncepcja wystawy polegała więc na wytypowaniu prac, które po porządnym zeskanowaniu i powiększeniu do formatu wystawowego byłyby zadowalające pod względem tematycznym i technicznym – w tym duchu dokonałem wyboru 60 fotografii, które w pewien sposób symbolizują cały dorobek autora. Ciekawostką jest, że z podanego przez Ryszarda Jałoszyńskiego w „Biografiach niezwykłych” cytatu znanego warszawskiego fotografa Mariana Dederki wynika, że Grudziński wykonywał zdjęcia aktu w plenerze, co w owym czasie było bardzo nowatorskim pomysłem, później tak rozpowszechnionym przez znakomitego fotografa mody i aktu Richarda Avedona. Tych zdjęć tu nie mamy. Na wystawie znalazły się jedynie trzy kompozycje studyjne aktu, które były publikowane w polskiej prasie fotograficznej; podobno Zygmunt Grudziński był pierwszym w Polsce, który publikował akty w prasie.

– Bo prawdopodobnie mnóstwo zdjęć brata mojej babci przepadło w czasie Powstania Warszawskiego – mówił prof. Piotr Wiland, przypominając między innymi: – Około roku 1900 Zygmunt Grudziński, wraz ze swoim rodzeństwem i rodzicami, kupił majątek w Krzykosach. Na stałe mieszkali tu jego rodzice i siostry. Bracia nie traktowali majątku za źródło dochodu, ale bardziej jako miejsce odpoczynku i spotkań rodzinnych. Zygmunt mieszkał i pracował w Warszawie, leczył też w Ciechocinku, a te krośniewickie krajobrazy stanowiły idealne miejsce, by mógł dać upust swej pasji fotograficznej.

Ryszard Jałoszyński ów „upust pasji fotograficznej” w „Biografiach niezwykłych” nazwał „nieuleczalną pasją Zygmunta Grudzińskiego”. Ryszard po wyczerpującej kwerendzie czasopism fotograficznych napisał między innymi: „W zdjęciowych relacjach doktora z jego wędrówek po kraju lub zagranicznych wojaży, odbywanych w tamtym czasie, dostrzegamy swobodę i pewność siebie, które znamionują znajomość twórczej materii. Z powagą traktował pozytywistyczne wezwania o uczestnictwo fotografa w dokumentowaniu polskiego pejzażu, zabytków, folkloru oraz umacnianiu narodowej tożsamości, ale kształtował w tym zakresie własne zainteresowania i styl artystyczny. Był fotografem aktywnym, nieustannie poszukującym nowych tematów i rozwiązań warsztatowych, a zarazem konsekwentnym w doskonaleniu ulubionych motywów”.

Ale Grudziński nie tylko fotografował, był też skutecznym organizatorem, jednym z najstarszych stażem członków Towarzystwa Fotograficznego Warszawskiego, do którego zapisał się w roku jego założenia (1901), a po zmianie nazwy – Polskiego Towarzystwa Miłośników Fotografii; był współzałożycielem „Fotografa Warszawskiego” (1904), na łamach którego jego prace pojawiały się regularnie (podobnie jak „Fotografa Polskiego” i „Miesięcznika Fotograficznego”). Był przy tym przede wszystkim radiologiem, doktorem medycyny, inicjatorem powołania Polskiego Towarzystwa Radiologicznego. Pracował w szpitalu i prowadził dobrze prosperującą praktykę prywatną. W 1926 roku habilitował się i został docentem Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie był pionierem kształcenia w zakresie radiologii. Trzy lata później został wybrany prezesem Polskiego Lekarskiego Towarzystwa Radiologicznego. W tym samym roku, mając 59 lat, zmarł z powodu powikłań po błahym zakażeniu grypowym.

Czy zaprezentowane w Muzeum fotografie Zygmunta Grudzińskiego mogą nas „przenieść w inne czasy”? Cóż, pozwolę sobie na chwilę słabości: mieszkałem w Kłodawie. Pamiętam, że będąc uczniem trzeciej klasy podstawówki sadziliśmy las w Krzykosach. Nie miałem wówczas pojęcia o pałacu, nie mówiąc już o Grudzińskich. Ale potem wielokrotnie jeździłem tam na rowerze, a pracując chwilę w Urzędzie Gminy w Kłodawie „służbowo” odwiedzałem Krzykosy i widziałem niszczejący pałac, dewastowany park. Teraz fotografie Zygmunta Grudzińskiego pokazały, nie tylko zresztą mnie, jakie – dzięki podróży w czasie – może to być miejsce niezwykłe.

I jeszcze słowo – wystawa fotografii Zygmunta Grudzińskiego została solidnie przygotowana przez Muzeum Okręgowe w Koninie; jej współorganizatorami są Towarzystwo Samorządowe w Kole i Andre Abrasive Articles w Kole. Towarzyszy jej ciekawie wydany katalog z mnóstwem zdjęć autora i tekstami Roberta Andre, prof. Piotra Wilanda i Jakuba Ordona. Zapewne ci, którzy trafią na tę wystawę, a WARTO, mieć będą szansę na „Biografie niezwykłe”. Nie będą za to mieli szansy na faworki, te były zarezerwowane dla uczestników wernisażu. Były pyszne…

Andrzej Dusza

Zdjęcia: Mirosław Jurgielewicz