Skończył się czas komisji budowlanych, od lat przysyłanych przez Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej, wędrujących bez celu po gankach, ewidencjonujących w porubrykowanych skoroszytach kolejne oberwane zlewy, pożerane przez rdzę barierki, próchniejące stopnie, pękające ściany i sufity. Lokatorzy nie planowali remontów, malowania, odszczurzania, zakupów węgla na zimę, do której mogli już tu nie dotrwać. Przestali liczyć na boskie lub urzędnicze zmiłowanie. Zainteresowanie losem zrujnowanej posesji porzuciła lokalna prasa. Stało się jasne, że nie ma ratunku.
To fragmenty „Szczurowiska”, opowieści Zbigniewa Wojnarowskiego, która ukazała się na rynku księgarskim pod koniec 2022 roku. Wbrew temu, co napisał, kamienica Essowej, zdaje się najsłynniejsza kamienica w Koninie, jeszcze stoi, choć może się okazać, że zanim ukarze się ta informacja o książce stało się to, co musiało się stać, bowiem Stało się jasne, że nie ma ratunku.
Zbyszek Wojnarowski jest koninianinem. Spod jego pióra wyszły słuchowiska dla Teatru Polskiego Radia, opowiadania, ponad 2000 rysunków opublikowanych w „Przeglądzie Konińskim” i kilkanaście powieści. Pisaliśmy o nich m.in. w październiku minionego roku (http://epiqe.iqhs.pl//kfk/aktualnosci/oszukani/ ), przy okazji ukazania się powieść „Oszukani” (Wydawnictwo SAGA), którą autor ulokował w Koninie w roku 1952 (z drobnymi wybiegnięciami w przyszłość). Rozpoznamy w niej parę rzeczy w topografii miasta, jak okolice Warty, kamienicę Essowej, pałacyk Reymonda, Europę i tak dalej. Wojnarowski ponadto w Koninie umieścił także akcję powieści „Słońce w słonecznikach” i „Mniejsza połowa”; w każdej pojawia się, jako tło, kamienica Essowej.
Kiedy pytałem autora, dlaczego tak wiele miejsca poświęcił kamienicy Essowej, a akcję powieści „Szczurowisko” umieścił tylko w tym budynku, odpowiadał: – Bo mieszkałem w tej kamienicy. Wprawdzie niewiele z tego czasu pamiętam, byłem wówczas dzieckiem, ale – przypuszczam – tamta atmosfera we mnie została i dlatego jakaś część mnie wciąż tam mieszka, jakaś część z nas pozostaje na zawsze w krainie dzieciństwa. W informacji zamieszczonej na okładce książki dodaje, że pani Esse też nie pamięta, choć podobno codziennie się z nią stykałem. Umarła, gdy miałem trzy lata. Pamiętam jej pokoik, pełen czarodziejskich dla mnie sprzętów. Po jej śmierci czasem mnie tam wpuszczano, żebym się czymś zajął i nie przeszkadzał dorosłym. Rozkładałem sobie ołowiane żołnierzyki, właziłem na czworakach pod meble, słuchałem niezrozumiałych dla mnie rozmów dorosłych za ścianą i oglądałem świat z perspektywy „przypodłogowej” Gustaw Flaubert – zapytany o pierwowzór bohaterki jego powieści – odpowiedział słynnym zdaniem” „Madame Bovary to ja!”. Parafrazując jego słowa, mógłbym więc powiedzieć o bohaterze „Szczurowiska”: „Siwy to ja!”.
„Szczurowsko” to nie jest książka o szczurach, choć Siwy, jej bohater, jest szczurem. Pojawił się w szczurzej gromadzie, mieszkającej w domu Essowej, w sześćdziesiątym szóstym, siódmym? Siwy nie zwracał uwagi na daty. W powieści pełni rolę szczura-opowiadacza nie tyle o szczurzej rodzinie, co o ludziach-lokatorach domu Essowej. Siwy, postać kluczowa dla powieściowej narracji, patrzy na nich jak dziecko z perspektywy „przypodłogowej”, zdziwiony, nieco zakłopotany, zaskoczony, ale zadziwiająco „po ludzku” przeżywający ich problemy. Jest to na tyle sugestywne, że może zdarzyć się, iż ktoś z czytających rozpozna siebie, czy znane sobie postaci, czy co najmniej przypisze cechy znanych mu osób. Ale Wojnarowski, by rzeczy skomplikować, w podtytule napisał: Wszystko w tej powieści jest prawdziwe – z wyjątkiem faktów. Siwemu mylą się daty i postaci, wydarzenia (znane chociażby z historii), choć akurat kolejność zdarzeń też jest niekoniecznie chronologiczna. To dlatego, że Siwy żyje ponad szczurze możliwości i ponad możliwości przełożenia ich na ludzkie historie. Jego wzrok i węch sięgają od domu Essowej do wieży konińskiego ratusza i kina „Górnik”. Nawet przejście na tak zwaną wyspę jest problematyczne, a co dopiero powiedzieć o podreptaniu przez dwa mosty na nowy Konin, czy aż do szpitala. Ważne, że sprawiedliwość dzieje się, zaskakujące – że dzieje się poza ludźmi.
„Sekretne życie kamienicy pani Esse” Wojnarowskiego staje się dzięki temu szczególną opowieścią o konińskiej Starówce. To w zasadzie metafora świata ginącego, a może tylko zmieniającego się na naszych oczach. W Koninie kamienica Stefanii Łucji Esse obrosła legendami, opowieściami. Siwy nam przypomina, między innymi, Kwartet skrzypcowy Schuberta, płynący z balkonu zdobionego kutą liczbą 1859. „Uszanowanie panu radcy!” (…) Wabiące pokrzykiwania ostrzycieli noży, nożyczek, scyzoryków, łyżew i wszelkiego tępego (…) Telepiące się rowerowe koła, lwie ryki motocykli, kocia muzyka skuterów… Jazgot piesków na smyczach, trele kanarków w klatkach, tęskne gruchanie gołębi z poddasza. Chóralne śpiewy: Boże, chroń cara… Boże, coś Polskę… Niemcy ponad wszystko… Wyklęty powstań ludu ziemi… Tymczasem W malutkim jak pudełeczko pokoiku unosił się zapach śmierci. Cichy i melancholijny zapach śmierci sprzed lat.
Przed kilkunastu laty domem o stu izbach ekscytowali się filmowcy z Amatorskiego Klubu Filmowego „Muza”, działającego w Konińskim Domu Kultury. Powstał wówczas (w 2004 r.) dokument „Ballada o martwym domu” (Siwy opowiada o tych filmowcach). Scenarzystą i reżyserem był Bartek Rychlicki, zaś opiekę artystyczną sprawował Andrzej Moś. Sięgając po „Szczurowisko”, którą kupić można jedynie w księgarni MAWI na Starówce (blisko od niej do kamienicy Essowej), warto też obejrzeć „Balladę o martwym domu”
A potem jeszcze pójść na ulicę Staszica, zamkniętą dla ruchu, by zdążyć, zanim…
Kamienica Essowej waliła się w gruzy. Stropy i podłogi wyginały się w przedziwnym tańcu, ściany rozpadały się w ceglanym kurzu, pod niebo wzbijał się podobny do dymu szaro-rudy tuman. W parę chwil nie zostało nic oprócz niego. Wiekowe mury zamieniły się w wiszącą nad pustym placem mgłę.
Andrzej Dusza