Dwudziestego dziewiątego grudnia, jak co roku, zadzwoniłem z życzeniami urodzinowymi. To były 81. urodziny. Bardzo słabym głosem zdołał jedynie powiedzieć, że jest w szpitalu. Chyba tylko dla odgonienia czarnych myśli sam sobie starałem się wytłumaczyć: przecież Rysiu nie raz był w szpitalu i wychodził z takich nieprawdopodobnych opresji… Kilka dni później, 7 stycznia 2022 roku, zadzwonił przyjaciel: – Wiesz, Rysiu zmarł. Dzisiaj, o 13.50.
Ryszarda Fórmanka znałem czterdzieści lat. Razem pracowaliśmy w redakcji tygodnika „Przegląd Koniński”. Potem współpracowaliśmy przy różnych okazjach. Jak te Jego czterdzieści lat opisać w kilku zdaniach, unikając banału. Zwłaszcza, że Ryszard był wszędzie, widział i fotografował wszystko a na dodatek był tytanem pracy. Ania Draganowa, nasza redakcyjna koleżanka, tak o nim napisała:
„Pracował świątek, piątek i niedzielę, o każdej porze dnia i nocy. Był sumienny, ambitny, uparty i koleżeński, także poza redakcją. Był gwiazdą w mieście, regionie, najbardziej wyszkolonym i najczęściej nagradzanym fotoreporterem. Niby taki cichy, ale jak trzeba było wdrapać się pod górkę na odkrywce, wejść tam, gdzie nikomu by się nie udało, był pierwszy. I niezmordowany w tej fotografii. Operatywny, wszędzie obecny, jego fotograficzna dokumentacja jest przeogromna”.
To głos zamieszczony w książce Izy Bobrowskiej „Ryszard Fórmanek. Fotoreporter nieoczywisty”. Do tego portretu Iza dodała:
„Ryszard Fórmanek znany był czytelnikom prasy jako fotoreporter, dokumentalista, ktoś, kto precyzyjnie obserwuje i obiektywnie relacjonuje rzeczywistość. Tak zakodował się w zbiorowej świadomości, co jednak przysłoniło pełną prawdę o nim. Zawsze fotografował obok tego, co było tematem wyjazdu służbowego. O tych „zapasach” wiedzieli bliscy, przyjaciele, współpracownicy, mniej widzowie. „Obok” owocowało później wernisażami, a teraz tym albumem, w którym Fórmanek przejawia się jako fotoreporter, a jednocześnie artysta. Taka wszechstronność, która bywa rzadkim darem, powoduje, że oprócz oczywistej dla fotografii głębi ostrości, obcujemy jeszcze z nadspodziewaną głębią uczuć. Precyzyjny warsztat Fórmanka pokazuje jego przenikliwość, precyzję, refleks, sposób, w jaki patrzy – wrażliwość, poczucie humoru, uwielbienie dla ludzi, miasta i natury. Pochwałę tego, co zwyczajne. Przesądzają o tym cechy jego osobowości – determinacja godna fotografa wojennego, umiejętność budowania więzi z bohaterami, tytaniczna pracowitość i empatia. Dlatego weryzm w jego pracach bywa liryczny, a nieprzytomnie brzydka prawda staje się wieczna i niekwestionowana. Gdyby przyrównać Fórmanka do innych fotografów, także tych ze świata, to ma on konsekwencję Krzysztofa Millera, umiejętność komunikowania się z ludźmi i przenikania w obce mentalnie środowiska charakterystyczne dla Bruce’a Davidsona i urzekający prawdą o człowieczeństwie realizm Tomasza Tomaszewskiego, którego powiedzenie brzmi: Przychodzę i mówię, jak jest…”.
Ryszard Fórmanek parał się fotografią przez ponad pół wieku, jego archiwum liczy 160 tysięcy klatek. Był dokumentalistą a także fotoreporterem w czasie, kiedy fotoreportaż był jeszcze oddzielnym gatunkiem dziennikarskim. Mirek Jurgielewicz, też kiedyś w „Przeglądzie Konińskim”, zauważył, że Ryszard
„Nie popełniał grzechu zaniechania. Fotografował tu i teraz, bo wiedział, że jak wróci za pół godziny, to tego już nie będzie”.
Z tego „tu i teraz” rodziły się między innymi znakomite portrety, w szczególności ludzi starszych, mocno doświadczonych przez życie, ale jakże dumnych. Koniecznie dodać trzeba – to nie były zdjęcia inscenizowane. Często portretowany nawet nie zdążył się zorientować, że jest fotografowany. Ryszard Sławiński, dziennikarz, senator RP, mówił, że Ryszard
„Posiadał instynkt, dlatego wychwytywał momenty, na które przeciętni ludzie nie zwróciliby uwagi. Wiele jego prac wykracza poza ramy fotografii prasowej, widać w nich artystyczny kunszt”.
Mam nadzieję, że te zdjęcia jeszcze będziemy mogli zobaczyć na tematycznych wystawach, czy wydawnictwach…
Praca zabierała mu sporo życia rodzinnego. Miał tego świadomość. Ciągle mówił, że za mało czasu poświęca rodzinie. Może dlatego, kiedy tylko nadarzyła się okazja (a często w tak zwany teren wyjeżdżaliśmy), opowiadał, że Dosia (to jego żona) zrobiła…, Maciek (syn) powiedział… a Ewa (córka) z kolei… To nie były opowiadania zdawkowe, były… barwne. Kochał życie! I dobre jedzenie. Świetnie „robił” dziczyznę, choć nie tylko. I potrafił się tym dzielić. Kiedy, na przykład, dowiedział się, że nie cierpię brukselki, nauczył mnie jeść brukselkę, oczywiście własnoręcznie przyrządzoną. Cóż…
Artysta odszedł!
wyrwa została. Dzisiaj, 12 stycznia 2022 roku, Ryszard Fórmanek został pochowany na cmentarzu komunalnym w Koninie, przy ul. Staromorzysławskiej. Żegnało Go mnóstwo nie tylko koninian.
Andrzej Dusza