Jakie trzeba spełnić warunki, by grać kompozycje Pata Metheny, muzyka o stylu, którego nie można z nikim pomylić – zastanawiałem się w czasie koncertu w Młodzieżowym Domu Kultury w Koninie. Trzeba być wystarczająco bezczelnym? A może po prostu mieć naście lat i przekonanie o zawojowaniu świata? Też, ale to za mało. Trzeba jeszcze mieć umiejętności.
Czworo młodych muzyków: Oliwia Szadkowska – fortepian, Wojciech Oliński – gitara elektryczna, Mikołaj Kurtas – gitara basowa i Hubert Kulig – perkusja, wspieranych przez Szymona Wieczorkiewicza, nauczyciela kontrabasu i gitary basowej w Państwowej Szkole Muzycznej I i II stopnia w Koninie, pełniącego też rolę kierownika artystycznego grupy, zmierzyło się z muzyką i legendą Pata Metheny’ego. Sceny użyczył im 3 grudnia 2021 roku gościnny Młodzieżowy Dom Kultury. Wszyscy są uczniami lub już absolwentami konińskiej PSM, niektórzy w tym roku zaczęli studia w Akademii Muzycznej w Poznaniu, czyli – jak mówił Wieczorkiewicz – „są już prawie dorośli”. Ale „najwspanialsze jest, że potwierdzają, iż są w Koninie młodzi ludzie, chcący grać muzykę mistrza i są przygotowani do podołania temu zadaniu. W każdym bądź razie – uprzedzał publiczność – nie przewidujemy zwrotu pieniędzy za kupione bilety”.
Jeśli nawet nie zna się muzyki Pata Metheny’ego, co trudno sobie wyobrazić, ale przeczyta się choćby zdanie o jego muzycznych dokonaniach: mistrz barwy i nastroju, wirtuoz gitary uznawany za jednego z najwybitniejszych przedstawicieli stylu fusion, potrafiący czerpać z baroku, jazzu i New Age, mający w dorobku 28 płyt, 20 nagród Grammy (w tym 10 z Pat Metheny Group) i laureat NEA Jazz Masters Award 2018 –
można być stremowanym
I – co tu ukrywać – byli stremowani. Słychać to było zwłaszcza w Bright Size Life, pierwszym utworze koncertu, granym nieco sztywno, a może tylko ostrożnie. To zrozumiałe. Lepiej było w kolejnym utworze, Timeline; tu pięknie zabrzmiała partia organów hammonda i sekcji rytmicznej, na których tle gitarzysta pokazał swoją biegłość. Już było czuć free jazzową swobodę. W miarę upływu czasu było coraz ciekawiej. Po pięknie zagranych solówkach na gitarę i fortepian w kompozycji James, muzycy mieli do pokonania prawdziwe schody: w Have You Heard Metheny mieszał – jak mówił Szymon Wieczorkiewicz – metrum, zmieniał harmonię, odbiegał od właściwemu mu hard bopu, bibopu czy jazz cool, za to nawiązując do Messiana, francuskiego mistyka muzyki i organisty czy Xanakisa, Greka komponującego z matematyczna dokładnością. Słowem – cały Pat Metheny, swobodnie poruszający się po dorobku muzycznym pokoleń i adaptujący do swoich potrzeb to, co go interesowało.
Przyjemnością było
patrzyć (i słuchać), jak z tym całym muzycznym bagażem dawali radę młodzi muzycy, szczególnie pięknie współpracując z błyskotliwym gitarzystą, Wojtkiem Olińskim. Za to w So May It Secretly Begin pokazała się Oliwia Szadkowska, która ma to „coś” (i coraz lepszy warsztat), pozwalające jej czuć się dobrze w jazzowych improwizacjach, przy okazji szukając własnego stylu. W tej kompozycji swoje trzy grosze dołożył także Szymon Wieczorkiewicz, grając (tylko w tym utworze) na basie. Cóż, mają młodzi z kogo czerpać wzór.
W Across The Sky grupa świetnie utrzymała klasyczny charakter kompozycji, nawiązujący do Chicka Corea. Szczególnie mogła podobać się „wypasiona” improwizacja pianistki, której partię świetnie pociągnął Kulig na perkusji. A że gitarzyści nie zamierzali stać w ich cieniu – było pozamiatane. Jak w The Red One, kompozycji nawiązującej do reggae, ale w metalowym wydaniu. Tu na plan pierwszy wybijała się gitara Olińskiego, lubiącego taką rockową ekspresję łączoną z jazzową wirtuozerią. Ponieważ pozostałych troje do niego się dostroiło – ze sceny aż iskrzyło. To było
porządne zespołowe granie
które muzycy potwierdzili w Song For Bilbao, kompozycji zagranej czysto, w klimacie i z melodyką właściwymi amerykańskiemu mistrzowi. Podążali za Patem Metheny krok w krok, niekoniecznie naśladując jego kroki. Ci młodzi byli sobą, ze wszystkimi niedoskonałościami, ale także fajerwerkami. Dlatego grali bis, powtarzając Have You Heard. I kolejne wielkie brawa dla młodych konińskich muzyków i ich mentora.
Oni naprawdę dużo potrafią. Miałem przyjemność śledzić przez lata ich postępy. Dzisiaj Hubert Kulig i Olivia Szadkowska są już studentami (choć Oliwia jeszcze nie ukończyła PSM), Mikołaj Kurtas i Wojciech Oliński nadal uczą się w PSM (Oliński wydał także pierwszą swoją płytę ze swoimi kompozycjami, będziemy o niej pisać). Każdy z nich mnóstwo gra, także z zawodowymi muzykami. Kiedy ich znowu w Koninie usłyszymy? Mam nadzieję, że niedługo, zwłaszcza, że Młodzieżowy Dom Kultury chętnie przygarnia i wręcz hołubi młodych muzyków, „wykorzystując” ich także przy realizacji wielu własnych projektów.
Andrzej Dusza
Zdjęcia: Anna Małkowicz