Psalmy, pieśni liturgiczne i utwory świeckie z czasów narodzin humanizmu i reformacji dla współczesnych młodych muzyków mogą być doskonałym pretekstem do zmierzenia się z tematami podstawowymi, jak choćby potrzebą godności człowieka, jego swobodnego rozwoju czy posługiwania się rozumem. Czy to jest możliwe, mieliśmy okazję przekonać się w czasie koncertu Anny Gadt, Zbigniewa Chojnackiego i Krzysztofa Gradziuka, prezentujących płytę „Renaissance” 25 stycznia 2019 r. w Galerii CKiS „Wieża Ciśnień”.
Po pierwsze – Anna Stępniewska
Annę Stępniewską usłyszałem w Koninie po raz pierwszy w Oskardzie na początku XXI wieku. Śpiewała wtedy w doborowym towarzystwie swoich kolegów ze Szkoły Muzycznej w Kutnie: Pawłem Tomaszewskim (fortepian), Andrzejem Zielakiem (kontrabas), Przemkiem Florczakiem (saksofon) i Karolem Domańskim (perkusja). Wszyscy ci znakomici muzycy są aktualnie w Polsce rozpoznawalnymi artystami najmłodszego pokolenia. Rzadko się zdarza, aby w jednym czasie i miejscu pojawiło się tylu tak dobrych muzyków. To nie przypadek. A więc co? To tak jest, gdy spotka się kilka osobowości, które coś fascynuje, w tym wypadku jazz – nagle okazuje się, że wspólna inspiracja, kreacja, powoduje wielki rozwój talentów i wynosi ich na wyżyny. Tak więc Kutno w tym czasie zostało obdarowane całą plejadą zdolnych muzyków. Jest to także może konsekwencja edukacji muzycznej. Bo przecież w tej części Polski, właśnie w Kutnie, funkcjonuje najstarsza Szkoła Muzyczna.
Po drugie – Anna Gadt
Po raz kolejny Anna Stępniewska, już wtedy pod artystycznym pseudonimem Gadt, wystąpiła w Koninie w 2011 roku na Festiwalu Jazzonalia z Big-bandem Państwowej Szkoły Muzycznej w Koninie. Było to tuż po ukazaniu się jej drugiej płyty „Still I Rise”. Była już wtedy ukształtowaną artystką z wieloma sukcesami (m.in. wygrała Międzynarodowy Festiwal Wokalistów Jazzowych w Zamościu, otrzymała główną nagrodę podczas międzynarodowego konkursu wokalistów jazzowych podczas festiwalu Jazz Stuggle, zdobyła nagrodę podczas 43. Festiwalu Jazzowego Jazz nad Odrą we Wrocławiu, jej album „Na mojej drodze” otrzymał nominację do nagrody Fryderyka w kategorii Jazzowy Fonograficzny Debiut Roku). Koncert był oczywiście złożony ze standardów, ale tytułowa kompozycja zabrzmiała w wersji na głos i Big-band. Pewnie po raz pierwszy i ostatni. Jednak wrażenie oryginalności i odmienności upodobań artystycznych Anny Gadt pozostało.
Po trzecie – „Renaissance”
Wrażenie, że artystyczne pomysły Anny Gadt idą w przeciwną stronę niż główny nurt jazzu współczesnego, potwierdził koncert w Galerii CKiS „Wieża Ciśnień” 25 stycznia 2019 roku. Artystka wykonała materiał z albumu „Renaissance” z 2017 roku. Stylistycznie płyty „Still I Rise” i „Renaissance” różnią się znacznie. Tę zmianę stylistyczną artystka osiągnęła wydając po drodze jeszcze jeden album „Breathing”. Tytuł „Renaissance” jest dość przewrotny, odnosi się bardziej do repertuaru z epoki Renesansu (m.in. In Te Domine Speravi, Jezu Chryste Panie miły czy Błogosławiony człowiek) niż do „odrodzenia sztuk i nauk”. Dawne kompozycje stały się motywami przewodnimi poszczególnych utworów i pretekstem, by wykorzystując współczesny język muzyczny osiągnąć emocje i brzmienia bardzo odległego od pierwowzoru. W tym sensie jest to odrodzenie tej dawnej muzyki. Zasługa w tym muzyków: Krzysztofa Gradziuka (instrumenty perkusyjne), Zbigniewa Chojnackiego (akordeon) i Anny Gadt (głos), wykorzystujących przetworzenia, modulacje, różnorodne brzmienia głosu i instrumentów. Muzyka, a właściwie tygiel muzyczny, słyszalna w wielu płaszczyznach, poziomach, przestrzeniach. Współtworzona przez wszystkich muzyków jakby autonomicznie a jednocześnie spójnie. Sprzyja temu wielka wyobraźnia artystów, wykorzystanie instrumentów, pomysłów muzycznych. Wspaniała kreacja. Zasłużone brawa i owacja publiczności.
Na zakończenie koncertu usłyszeliśmy jako bonus, zupełnie nową kompozycję Silva Rerum. A usłyszeliśmy ją chyba także dlatego, że po dwóch latach grania materiału z albumu „Renaissance” muzycy mają do niego pewien dystans i są w innym miejscu swojego rozwoju niż na początku jego wykonywania.
Po czwarte – „V-oices”
Na pożegnanie każdy z uczestników koncertu otrzymał płytę wydaną przez Galerię CKiS „Wieża Ciśnień”: „V-oices”. Jest to kolejna składankowa płyta złożona z nowych kompozycji, publikowanych i nie publikowanych wykonawców najmłodszego pokolenia. Płyta zawiera bardzo oryginalne nagrania wykonawców na tyle zróżnicowanych, że trudno byłoby je (ich) zakwalifikować stylistycznie. Ale właściwie po co je kwalifikować? Najważniejsza jest próba ogarnięcia młodych wykonawców. Podoba mi się konsekwencja kuratora Galerii Roberta Brzęckiego w doborze wykonawców, wydawaniu kolejnych płyt a w końcu organizacji koncertów w miejscu co prawda słabo przystosowanym dla wykonywania muzyki, ale jednak klimatycznym.
Krzysztof Pydyński
Fot. Mirosław Jurgielewicz