Już tytuł 25. Salonu Poezji i Literatury kazał się zastanowić: „Wśród nocnej ciszy”… Czy ty z niej coś jeszcze słyszysz? Ten Salon ułożyła z poezji bożonarodzeniowej Katarzyna Kubacka-Seweryn, recytowali Anna Seniuk i Maksymilian Rogacki, słuchało zaś, w skupieniu, kilkaset osób wypełniających 16 grudnia 2018 r. salę widowiskową Konińskiego Domu Kultury.
Trudno Bożemu Narodzeniu odmówić magii. Składa się na to wiele czynników, warto o nie dbać, hołubić. Nie da się jednak ukryć, że przy okazji tego święta coraz częściej pojawiają się pytania wcale nie napawające optymizmem. Najprościej byłoby powiedzieć: bo świat zrobił się taki… No, jaki? Taki jak my? Czy to przypadek, że ks. Jan Twardowski postawił w wierszu pytanie: „Dlaczego jest święto Bożego Narodzenia?”. Odpowiedź dał też prostą: „Dlatego, żeby sobie / Przebaczać”. Niby proste, ale… trudne. Katarzyna Kubacka-Seweryn dodawała, witając gości Salonu: „byśmy obiecywali sobie, że świat będzie lepszy, że my będziemy lepsi. Wiadomo, że z obietnicami bywa różnie. Życzę jednak, aby odrobina naszych pragnień się spełniła, żebyście Państwo usiedli przy stołach spokojnie, pojednani, żebyście potrafili ze sobą rozmawiać”.
„Braćmi się znowu poczyńmy, przebaczmy krzywdy, gdy trzeba. / Podzielmy się opłatkiem, chlebem pokoju i nieba” – pisał Cyprian Kamil Norwid. Tak jest co roku, począwszy od IV wieku, kiedy to Boże Narodzenie zaistniało jako święto. Anna Seniuk, aktorka Teatru Narodowego w Warszawie i odtwórczyni ponad 40 ról filmowych oraz Maksymilian Rogacki, aktor Teatru Polskiego w Warszawie, recytowali wiersze Leopolda Staffa, Stanisława Młodożeńca, Jana Kasprowicza i Artura Oppmana (Or-Ot), sprowadzając Boże Narodzenie do ludzkich rozmiarów:
I przyszli – nie magowie
Już trochę postarzali –
Lecz wiejscy kolędnicy,
Zwyczajni chłopcy mali.
To Artura Oppmana fragment „Wigilii”. Stanisław Grochowiak w wierszu „Sen II” zauważał:
Ojciec od rana już pachniał koniakiem,
Podłogi pastą,
Rodzeństwo komunią…
Każdy z nas ma wigilijne, świąteczne, wspomnienia. Może mniej z koniakiem, ale z podłogi wypastowane mnie przynajmniej utkwiły na tyle mocno, że co roku tego zapachu szukam. I… nic tego dnia nie jest ani proste, ani oczywiste. Jak napisał Konstanty Ildefons Gałczyński w wierszu „Powrót”:
A podobno jest gdzieś ulica
(lecz jak tam dojść? Którędy?),
ulica zdradzonego dzieciństwa,
ulica Wielkiej Kolędy.
Pyta stróż: „Gdzieś pan był tyle lat?”
„Wędrowałem przez głupi świat”.
Roman Brandstaetter w wierszu „Bethlehem” to wędrowanie ilustrował inaczej:
Niebo, pod którym szli, było jak chleb.
Ziemia pod ich stopami była jak chleb.
I dom, do którego szli, był jak chleb.
Byłem we wrześniu w Bethlehem, czyli Betlejem, dzisiaj ważnym ośrodku Autonomii Palestyńskiej. Betlejem do z hebrajskiego to Bêṯ Leḥem, czyli dosłownie „Dom Chleba”, z arabskiego Bajt Lahm – „Dom Mięsa”. Było nadzwyczaj spokojnie. (zwłaszcza, że 150 km na zachód ginęli ludzie). Na placu Żłóbka, tuż obok bazyliki z Grotą Narodzenia (Betlejem to według Ewangelii Mateusza i Łukasza miejsce narodzenia Jezusa Chrystusa) można było się wygrzewać w słońcu, kupić od ulicznego sprzedawcy i wypić doskonałą kawę. Ale nasz izraelski przewodnik nie mógł z nami tu przyjechać…
Te scenki zapamiętane m.in. z Betlejem stanęły przede mną, kiedy słuchałem strofy z „Pasterki” Jerzego Lieberta:
A mały Chrystus smutny w drzwi patrzy i czeka,
By wśród witających zobaczyć człowieka.
Trudny był to Salon, z jednej strony pełen treści radosnych, z drugiej – jak napisał Marek Skwarnicki w „Wigilia spóźnionych”:
Przybyli za późno.
Nie było już nikogo
wiatr pozacierał nawet ślady stóp.
Pod walącym się dachem
w drzwiach skrzypiących bez sensu
rozważali w milczeniu
gdzie podział się Bóg.
Katarzyna Kubacka-Seweryn tak ułożyła świąteczny Salon, by słuchacze mogli, dzięki recytacjom aktorów, magię świąt poczuć. Nastrój potęgowała scenografia, w której nie ucierpiała żadna choinka, bo ich rolę znakomicie spełniała… drabina strojna w bombki i świecidełka. Scenę pięknie wypełniały także Muzyczne Anioły – dzieciaki z Chóru Szkoły Podstawowej Towarzystwa Salezjańskiego w Koninie, którymi opiekuje się Iwona Lewandowska. Energicznie, tak jak to tylko dzieci potrafią, zabrzmiały w ich frazy: „Hejże ino dyna, dyna, narodził się Bóg Dziecina”, ale uroku nie brakło w „Kolędzie dla nieobecnych” do tekstu Szymona Muchy i muzyki Zbigniewa Preisnera: „… nadzieja znów wstąpi w nas, / Nieobecnych pojawią się cienie. / Uwierzymy kolejny raz, / W jeszcze jedno Boże Narodzenie.”
„W jeszcze jedno Boże Narodzenie…”. Dla wielu z recytowanych poetów czas Bożego Narodzenia był okazją do podzielenia się myślami i przeczuciami ważnymi (zasadniczymi), nie zawsze optymistycznymi. Była poezja towarzysząca czasom powstańczym, czasom wojennym i stanowi wojennemu. Wincenty Pol, Józef Wittlin, Krzysztof Kamil Baczyński, Kazimierz Wierzyński, Jacek Kaczmarski i Mirosław Czyżykiewicz z życzeniami szczególnymi, bo choć to „Wigilia 1981”, to jakoś tak dość ponadczasowo brzmiąca:
Życzę ci stary, żebyś swej duszy diabłu nie sprzedał…
żeby ci w siebie nie brakło wiary
I ŻEBYŚ TAMTYM, CO NAS LECZĄ, NIGDY WYLECZYĆ SIĘ NIE DAŁ…
Były także teksty Czesława Miłosza, Tadeusza Różewicza i przejmująca „Kolęda dla tęczowego Boga” Jarosława Mikołajewskiego:
Ach, jak pięknie się rodzić
czy w Aleppo, czy w Łodzi…
Ach, jak trudno się rodzić
w wodzie, chłodzie, o głodzie…
Bóg się rodzi, Polak mały,
jaki znak twój? nosek biały,
Bóg się rodzi, śliczny skrzat,
niechaj mu przybywa lat
w kraju-raju, pięknym kraju,
w kraju-raju, pięknym kraju,
którym właśnie jest nasz kraj…
Baju-baju, baju-baj…
Salon zakończyła kolęda, wspólnie przez wszystkich śpiewana, „Przybieżeli do Betlejem”. Były też życzenia bożonarodzeniowe – Elżbieta Miętkiewska, dyrektorka Konińskiego Domu Kultury, życzyła wszystkim „spełnienia marzeń i by rok 2019 był rokiem tylko dobrych zdarzeń”.
Andrzej Dusza
Zdjęcia: Zdzisław Siwik