Czasy lwowskie Witolda Friemanna




W dotychczasowych pracach biograficznych o Witoldzie Friemannie jego kilkuletniemu pobytowi we Lwowie poświęcałam 2-3 strony. Dopiero gdy Krystyna Pytel zadzwoniła z Biblioteki Jagiellońskiej z informacją, że biblioteka zdygitalizowała roczniki lwowskiego „Słowa Polskiego”, zaczęło się – do przejrzenia miałam około cztery tysiące egzemplarzy gazety, do której Friemann pisał i o nim pisano. Fascynująca lektura.

Tę fascynację Alicji Wardęckiej-Gościńskiej da się odczuć czytając jej ponad 500-stronnicowe dzieło Czasy lwowskie Witolda Friemanna, w podtytule Na podstawie dziennika „Słowo Polskie” (1920-1929). Książka właśnie się ukazała. Jej prezentacja i spotkanie z autorką odbyło się 8 listopada w Sali Kameralnej Konińskiego Towarzystwa Muzycznego, gdzie jednocześnie działa Społeczne Ognisko Muzyczne im. Witolda Friemanna. Patron SOM
: kompozytor, pianista, pedagog, dyrygent i krytyk muzyczny, urodził się 20 sierpnia 1889 roku w Koninie. Cztery lata później rodzina Friemannów przeprowadziła się do Kalisza a następnie do Warszawy,  gdzie studiował w konserwatorium (ukończył je mając zaledwie 20 lat). Wtedy też, w 1910 roku, pojawił się w Koninie by odebrać paszport i wziąć udział w koncercie z okazji 100. rocznicy urodzin F. Chopina
. Potem przebywał
w Lipsku (dojeżdżając także do Meinningen) ugruntowując swoje umiejętności pianistyczne i kompozytorskie. Jego droga kompozytorska, koncertowa, organizatorska i publicystyczna prowadziła po I wojnie światowej przez Lwów, Katowice i Warszawę; po II wojnie osiadł w Laskach pod Warszawą, gdzie aż do śmierci (22 marca 1977 r.) komponował i pracował jako dyrygent chóru i nauczyciel gry na fortepianie. Do Konina przyjechał 27 maja 1972 roku.

Andrzej Majewski, prezes KTM, wspominał w książce Ognisko Muzyczne (2015), że Friemann w Koninie zjawił się w okolicznościach dość niezwykłych: „Otóż w 1969 r. kompozytor uroczyście świętował swoje 80-lecie w Ciechocinku. Dowiedzieli się o tym nasi regionaliści – Antoni Studziński oraz Zdzisław Szklarkowski i postanowili zaprosić W. Friemanna do Konina. Zaproszenie zostało przyjęte, a miasto nadzwyczajnie przygotowało się do tego spotkania. W ramach III Konińskiej Wiosny Kulturalnej zorganizowano uroczysty monograficzny koncert, nadano profesorowi Honorowe Obywatelstwo Konina oraz poproszono o przyjęcie patronatu nad Społecznym Ogniskiem Muzycznym. Było spotkanie z włodarzami miasta, ze społeczeństwem, pedagogami i uczniami SOM, spacer po mieście etc. (…) Jako uczeń Ogniska [Majewski uczył się gry na gitarze – przyp. red.] miałem przyjemność grać wraz z kolegami przed obliczem mistrza. Pewnie ten fakt, w dużej mierze, spowodował, że mocno zainteresowałem się sylwetką kompozytora.”

I… cisza. Wprawdzie Friemann skomponował m.in. Marsz górników, który Orkiestra Dęta KWB „Konin” wykonała podczas wodowania m/s „Konin”, skomponował Pieśń o Koninie, ale – jak w gazecie „Nasz Głos” pisał Andrzej Marek (pseudonim Andrzeja Majewskiego) w tekście Ostatni romantyk (18 marca 1990 r.) – jubileusz 100. rocznicy urodzin kompozytora „przeszedł bezgłośnie nie wywołując refleksji, zadumy. Może tylko hejnał ratuszowy, zwykle beznamiętny, pozytywkowy, zdawał się odtwarzać serdecznie w tym dniu swą frazę na cześć swego twórcy”. W dalszej części autor proponuje miastu, ale także Konińskiemu Towarzystwu Muzycznemu, podjęcie wielu działań dla popularyzacji kompozytora, które w latach kolejnych zaczyna , razem z KTM, realizować. W 2005 roku, z okazji 40-lecia OSM zorganizowano koncert monograficzny, poświęcony W. Friemannowi. O jego dorobku kompozytorskim mówiła Alicja Wardęcka-Gościńska, autorka biografii Witold Friemann – ostatni romantyk (2005), wydanej przez KTM nakładem Urzędu Miejskiego w Koninie. Pieśni kompozytora śpiewała Galina Kuklina, solistka Teatru Wielkiego w Poznaniu, a towarzyszący jej na fortepianie Andrzej Tatarski wykonał kilkanaście etiud i preludiów. Dwa lata później, w 2007 roku, z wieży ratuszowej popłynął hejnał skomponowany przez Friemanna, fasada jednej z kamienic na starówce przyozdobiona została tablicą pamiątkową w 30. rocznicę śmierci kompozytora, zaś duże rondo przy dworcu kolejowym otrzymało jego imię. W 2008 roku odbył się pierwszy Międzynarodowy Kurs Muzyczny dla Altowiolistów i Kontrabasistów im. W. Friemanna. To wtedy z dziełami Friemanna wystąpiła orkiestra symfoniczna Filharmonii Narodowej pod dyrekcją Wojciecha Rodka. Na słuchaczy czekały jeszcze dwie niespodzianki: pierwsza płyta z kompozycjami W. Friemanna, nagrana w Studiu Koncertowym Polskiego Radia im. W. Lutosławskiego w Warszawie i w Sali Koncertowej Filharmonii Narodowej (tę płytę, wydaną przez KTM, sfinansował Samorząd Konina) oraz drugie wydanie biografii Friemanna pióra Alicji Wardęckiej-Gościńskiej.

Autorkę biografii bliżej postacią Witolda Friemanna zainteresował na przełomie wieków XX i XXI Andrzej Majewski i z chwilą kiedy przeszła na emeryturę „zwerbował” do Towarzystwa Muzycznego (dzisiaj jest wiceprezesem KTM). W tym czasie Alicja Wardęcka-Gościńska
miała już na koncie piękną karierę pedagogiczną w Katedrze Muzykologii Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu i Państwowej Szkole Muzycznej I i II st. w Koninie. Obok intensywnej pracy dydaktycznej utrzymywała stałe kontakty współpracując z Instytutem Muzykologii UJ w Krakowie oraz z Instytutem Sztuki PAN w Warszawie. Owocem tej współpracy były prace naukowe dotyczące sylwetek kompozytorów barokowych: m.in. J. Krenera i G. G. Gorczyckiego. Zwieńczeniem wieloletnich badań i wcześniejszych publikacji dotyczących tego ostatniego jest monumentalna praca: Grzegorz Gerwazy Gorczycki – utwory wokalne, Opera omnia T. I, w serii Monumenta Musicae in Polonia (2009). Wtedy też, dzięki współpracy z KTM, ukazała się pierwsza z książek biograficznych popularyzujących sylwetkę kompozytora: Witold Friemann (Rytmos, 2009). Chwilę później Droga życiowa i twórcza Witolda Friemanna (Ars musica) oraz artykuły: Witold Friemann – Listy („Koniniana”, 2016), Kaliski epizod Witolda Friemanna i jego nauczycielka fortepianu („Bliżej Biblioteki”, 2021), Przyjaźń Witolda Friemanna i Adama Mitschy z Kazimierzem Brończykiem listami pisana („Notes Muzyczny” 2023). W roku 2020 ukazał się I tom Korespondencja Witolda Friemanna, tom drugi jest w opracowaniu.

– Po informacji z UJ o digitalizacji lwowskiego „Słowa Polskiego”, zagłębiłam się w nowy obszar poznawczy – mówiła autorka w czasie spotkania z czytelnikami w KTM. – Byłam oczarowana bogactwem gazety „Słowo Polskie”, jej poziomem merytorycznym. W efekcie czytelnik otrzymał książkę wszechstronnie opisującą i dokumentującą pracę i dzieła W. Friemanna z lwowskiego okresu życia kompozytora. Autorka w jasny sposób podzieliła i przedstawiła w kolejnych rozdziałach zainteresowania bohatera jako kompozytora, pianisty, pedagoga i publicysty. Ciekawym jest, że objętość każdego z rozdziałów wynika nie tylko ze „zgromadzonego przeze mnie materiału”, ale także „samej istoty działalności i pracy zawodowej Witolda Friemanna”. I tak rozdział o Friemannie pianiście ma 12 stron, Friemannie pedagogu – 38, kompozytorze 125 zaś Friemannie publicyście zajmuje 168 stron. Teraz wiemy dlaczego Friemann pisał do przyjaciela: „czas na komponowanie mam tylko w niedzielę”. No ale jeśli ma się na roku w konserwatorium pod opieką 26 uczennic i uczniów studiujących fortepian koncertowy i, bywa, każdemu akompaniuje się w czasie koncertów jako drugi fortepian zastępujący orkiestrę (bo konserwatorium orkiestry nie posiadało), jeśli wykłada się i prowadzi kursy mistrzowskie na Uniwersytecie Jana Kazimierza i jeszcze aktywnie pracuje jako recenzent muzyczny w gazecie… A mimo to w tym okresie Friemann skomponował dziesiątki pieśni do słów wybitnych poetów, tym wierszy Kazimierza Przerwy-Tetmajera. Wydaje się, co może sugerować spis kompozycji zamieszczony przez Alicję Wardęcką-Gościńską za „Słowem Polskim”, że tego poetę Friemann szczególnie sobie upodobał. Do jego tekstu napisał m.in. bodaj najsłynniejszą pieśń Cudne oczy, wykonywaną wówczas przez Adę Sari i uwiecznioną przez nią na nagraniu płytowym. Jak mówił kompozytor: „nie potrafiłbym napisać muzyki do byle jakiego tekstu”. Komponował zatem także do wierszy Leopolda Staffa, Lucjana Rydla, Tarasa Szewczenki, Marii Konopnickiej, Józefa Wierzbickiego, Johanna Wolfganga von Goethe, Michaiła Lermontowa, Rabindranatha Tagorego i żony, Ireny Friemann. A przecież powstały też w tym czasie kompozycje na fortepian, skrzypce i fortepian, puzon itd.

Zadziwiająca była aktywność W. Friemanna jako publicysty. Przez sześć lat, od października 1922 do grudnia 1928, zajmował się przede wszystkim wydarzeniami operowymi, pisał także, jak zauważa Alicja Wardęcka-Gościńska, „sprawozdania i felietony na inne tematy (m.in. relacjonował koncerty śpiewaków, recitale pianistów, koncerty symfoniczne itp.) oraz teksty polemiczne i komentujące aktualną politykę kulturalną miasta”. Dość powiedzieć, że „Na przestrzeni omawianego okresu ukazało się w „Słowie Polskim” ok. 210 tekstów Witolda Friemanna”. Friemann „komentujące aktualną politykę kulturalną miasta” wytyka władzom Lwowa (w artykule zatytułowanym Zwinięcie opery lwowskiej), czym to grozi. I wcale nie chodzi o to, że wiele osób straci pracę i zostanie zachwiane szkolnictwo muzyczne, ale przede wszystkim zwrócił uwagę na następstwa bardziej doniosłe, a „godzące w podstawy kulturalno-narodowe”.

Sumując publicystyczną część pracy W. Friemanna we Lwowie Alicja Wardęcka-Gościńska przytoczyła słowa muzykolog Stefanii Łobaczewskiej, które zamieściła w „Gazecie Lwowskiej” (1928, nr 292 z 20 grudnia) w sprawozdaniu z koncertu pożegnalnego kompozytora: „Dziennikowi zaś naszemu niech wolno będzie choć na tem miejscu wyrazić prof. Friemannowi najwyższe uznanie nie tylko za jego działalność kompozytorską i pedagogiczną, ale też za jego pracę w charakterze recenzenta muzycznego, gdzie jako najbardziej fachowy i zawsze obiektywny krytyk pełnił przez szereg lat ważną misję kulturalną, przyświecając nam wszystkim przykładem swej poważnej wiedzy i wielkiego taktu”. Po wyjeździe ze Lwowa i kilku latach w Katowicach W. Friemann osiadł w Warszawie, gdzie kontynuował, od 1934 roku do wybuchu II wojny, pracę „referenta muzyki poważnej” w Polskim Radiu.

Iście benedyktyńska praca Alicji Wardęckiej-Gościńskiej zaowocowała jeszcze jednym – bogatym obrazem życia artystycznego ówczesnego Lwowa. To skutek wykorzystania przez autorkę nie tylko „Słowa Polskiego”, ale wielu innych tytułów i publikacji. Dość powiedzieć, że ostatni przypis uszczegółowiający i wyjaśniający informacje zawarte w tekście ma numer 1285. – Pomagała mi w tym redaktor Anna Kędzior-Zug – mówiła autorka. – Dociekliwa, nieodpuszczająca niuansów, ale niezwykle serdeczna. Zresztą – ja w ogóle trafiłam na wiele życzliwych mi i pomocnych ludzi. Począwszy od Krystyny Pytel, kierowniczki Zbiorów Muzycznych Biblioteki Jagiellońskiej, po pracowników Akademii Muzycznej w Łodzi. Wszystkim bardzo dziękuję, bo… I tu zaczyna się kolejna opowieść Alicji Wardęckiej-Gościńskiej:

– Wydanie tej książki zaproponowałam najpierw Akademii Muzycznej w Katowicach, bo przecież Akademię tę w latach trzydziestych ubiegłego wieku, wówczas to było Śląskie Konserwatorium Muzyczne, organizował właśnie Friemann. Ale nie chcieli. Ponieważ od pewnego czasu związana byłam z Akademią Muzyczną w Łodzi, gdzie życzliwie przyjęli i opublikowali moje artykuły, zaproponowałam im wydanie książki o czasach lwowskich Friemanna. Okazało się, że Akademia nie może wydać książki autorowi spoza uczelni! Ponieważ jednak pracę uczelnia bardzo dobrze oceniła, to – choć ja wydanie sfinansowałam – to Akademia wydała ją pod własnym szyldem, co dla mnie jest rzeczą nobilitującą. Na dodatek , co też niezwykle ważne, pracownicy Akademii wykonali wszystkie prace związane z procesem wydawniczym, od umów po wybór czcionki i skład. To była idealna współpraca! Ktoś ze słuchaczy spytał: – No, a miasto nasze nie było zainteresowane? Ktoś inny szybko dodał: – Pan wiceprezydent już zdążył wyjść ze spotkania…

Wróćmy do planów twórczych Alicji Wardęckiej-Gościńskiej. – Mam nadzieję wkrótce wydać drugi tom „Korespondencji Witolda Friemanna”. Może też uda mi się opisać katowicki okres życia Witolda Friemanna i wydać – mówiła autorka „Czasów lwowskich Witolda Friemanna”. To plany najbliższe, bowiem, sugerujemy nieśmiało, Witold Friemann ma w swoim dorobku – według katalogu Włodzimierza Pigły – około 1300 utworów, ujętych w 395 opusów. Wśród nich największą część stanowią kompozycje na fortepian (750 utworów) oraz około czterysta pieśni na głos solowy i sześćdziesiąt cztery pieśni chóralne. Do tego kompozycje na instrumenty dęte i smyczkowe, kompozycje orkiestrowe: symfonie i poematy symfoniczne, sześć suit. Na dodatek pewnie pokaźna liczba dzieł o których „się wie” że były, ale których na razie jeszcze nie odnaleziono.

Dodajmy, że słuchaczy i melomanów już 23 listopada czeka nie lada gratka: muzykę Witolda Friemanna zabrzmi w konińskim ratuszu. Będzie to szczególny koncert organizowany przez KTM z cyklu „Muzyka w Ratuszu – prezydent Konina zaprasza”, bowiem usłyszymy muzykę W. Friemanna ale w jazzowych aranżacjach Pawła Zielaka, saksofonisty i pedagoga konińskiej PSM. Muzyce Friemanna towarzyszyć będą także utwory innych polskich jazzmanów. Początek koncertu o godzinie 19.

Andrzej Dusza

Zdjęcia: Mirosław Jurgielewicz